czwartek, 14 maja 2009

Jedno słowo księcia przypływów

To jedna z najlepszych książek, jaką kiedykolwiek ktoś napisał – w ten dzwon bili recenzenci powieści „Książę Przypływów” Pata Conroya. Absolutnie nie mogę się z nimi zgodzić, bo dla mnie to książka najlepsza. Numer jeden, a potem długo, długo nic.

„Książę Przypływów” odrzuca od razu. Ma kilkaset stron i 23 lata. Zgodnie z tempem dzisiejszego świata to gruby staroć. Ale to jedyna książka, którą przeczytałem wiele razy, czytam i nie przestanę czytać. Sięgam po nią każdego roku. Pochłaniam ją w dwa, trzy dni. Nie po to, by odkryć coś nowego. Nie odkrywam w niej nic nowego, bo znam ją praktycznie na pamięć.

„Księcia Przypływów” czytam co roku dokładnie dlatego, że wszystko to, o czym opowiada, jest stałe. Nie zmienia się. To książka o regułach rządzących życiem człowieka. Te trzy dni potrzebne do jej przeczytania, wystarcza mi na kolejne 362 dni, bym o tych regułach nie zapomniał.

Na wszystko jest w życiu czas i wszystko w nim ma sens. Wolność i niewola. Bogactwo i bieda. Radość i cierpienie. Miłość i nienawiść. Bycie razem i bycie samotnym. Nic nie dzieje się bez przyczyny i nic nie dzieje się bez celu. Można się z tym zmagać, tyle tylko, że nie ma takiej potrzeby, bo wszystko to, co przypływa, kiedyś odpłynie. A jak odpłynie, zawsze może przypłynąć jeszcze raz. To samo, lecz inne. Tak, jak na brzeg wracają fale, które morze zabiera w odpływie. Nie trzeba z tym walczyć. Wystarczy w tym być. I czuć jak płynie.

Piękne, tylko nierealne. Nie minie kwadrans, a wszystkie te regułki rzeczywiście odpłyną z głowy, ustępując miejsca szarej codzienności. Właściwie szlag trafi je dużo szybciej niż w 15 minut.

Zawsze tak jest, bo w życiu nie kierujemy się zasadami, tylko emocjami. Ale kurtyna wcale nie musi spaść w tym miejscu, bo można zablokować jej mechanizm. Znaleźć wytrych, którym wypuści się emocje z klatki. Co roku znajduję go w „Księciu Przypływów”. Powieść ma tysiące zdań. Część z nich mogłaby służyć za życiowe cytaty, ale to nie w nich jest ten wytrych. Ten wytrych to jedno słowo. Dziesięć liter na końcu książki. By je zrozumieć, trzeba przeczytać ją całą. Ale potem wystarczy je pamiętać, tylko to jedno słowo, by nie zapomnieć o regułach rządzących życiem.

To książka magiczna, bo w tym jednym słowie można też znaleźć odbicie historii swojego życia.

Oczywiście nie ujawnię tu tego słowa. Ten, kto czytał, zna je. Kto nie czytał, nie załapie. Nie ma też sensu książki polecać. Jest faktycznie za gruba na dzisiejsze, rozpędzone czasy. Ale da się to jakoś obejść. Filmem. Jest film pod tym samym tytułem z Barbrą Streisand i Nickiem Nolte w rolach głównych. Jeśli ktoś nie ma trzech dni na czytanie, polecam dwie godziny przed telewizorem.

Jeśli podda się po tym falom, książka sama do niego przypłynie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz