Rachel szykowała się do pracy, kiedy radio przerwało piosenkę i puściło informację, że po południu zginie policjant. Ogłosili to bandyci podając jednocześnie jego imię i nazwisko. Kiedy Rachel wróciła z pracy do domu, policjant już nie żył.
Wszystko działo się przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi, ponad dwa i pół tysiąca kilometrów od miasta, w którym mieszka Rachel. Ale strach pokonał ten dystans w ekspresowym tempie. Nawet nie zapukał do jej domu, tylko od razu w nim zamieszkał.
Przypadek Rachel nie jest wyjątkowy. O strachu mówi jej rodzina, przyjaciele i znajomi. Wszyscy opowiadają o nim tak, jakby był z nimi już od dawna, ale dopiero teraz dał o sobie znać. Taki niewidzialny domownik, któremu znudziło się życie w samotności. Rachel się temu nie dziwi. Tysiąc ciał w tym roku nie pojawiło się ot, tak, nagle. W zeszłym roku bandyci zabili prawie sześć tysięcy ludzi.
W swoim gronie Rachel jest ostatnią osobą, która się poddała. Do tej pory stosowała zasadę podświadomego odsuwania problemu. Im mniej o nim myślisz, tym mniej cię on dotyczy. Ale teraz, gdy bandyci opanowali już fale radiowe, bez problemu przejęli kontrolę nad myślami Rachel. Nie, nie boi się, że pewnego dnia rodzice znajdą ją bez głowy. Jest także spokojna o nich oraz przyjaciół i znajomych. Choć wiadomości z kraju przypominają relacje z wojny, ta wojna ich nie dotyczy. Toczy się obok, bo nikt z nich nie wkłada rąk w korupcję i narkotyki, które ją wywołały.
Rachel boi się czegoś innego. Boi się tego, co już się stało. Nie na północy Meksyku, ale w niej samej. Kiedy wróciła z pracy i dowiedziała się o martwym policjancie, straciła kontrolę nad swoim strachem.
Zawsze się bała. Kiedy była grubą dziewczynką, bała się wytykania palcami. Kiedy była zakochana, bała się odrzucenia. Kiedy była odrzucona, bała się samotności. Kiedy była samotna, bała się zakochania. Kiedy poczuła swoje pragnienia, bała się je spełniać. Aż do dnia, gdy cały ten strach przyjęła za swój. Za część siebie. Nie przestała się przez to bać, ale stała się odważna. Stała się odważna, bo zapanowała nad swoim strachem. – Nie miałam innego wyjścia - uśmiecha się. – Nikt nie ma innego wyjścia, jak tylko zapanować nad swoim strachem.
Teraz ten strach znów jest obcy. Zabija w Rachel wiarę w siebie i miejsce, w którym mieszka. Wiarę w Meksyk, który kocha.
Słucham jej, ale myślę o Polsce. Nikt tu nikogo nie ćwiartuje, ale czy ktoś w to miejsce wierzy? Czy ktoś tę Polskę kocha? Cokolwiek by to miało znaczyć.