Życie składa się z drobnostek. Jedna chwila wystarczy, by spóźnić się kilka lat. Jakiś detal, by przyjść za wcześnie. Szczegóły potrafią odmienić wszystko, choć rzadko się to zauważa i kojarzy ze sobą. Bo i po co? Tylko stresów by się człowiek nabawił, gdyby o tym myślał.
Jednak czasami warto to zrobić. Pomyśleć o tych drobnostkach i połączyć ze sobą. Rzadko wychodzi z tego coś zrozumiałego. Z reguły wychodzi chaos i wielkie oczy na tajemnicę, którą jest życie. Ale wtedy łatwiej jest je zrozumieć.
U mnie było tak z Peru. Po jakiego kija tam pojechałem? Ani ze mnie amator plaż, choć na peruwiańskim wybrzeżu jest ich mnóstwo. Nie mam smykałki do wspinaczki górskiej, co mógłbym realizować w Andach. Ani też nie ciągnie mnie, jak wilka do lasu. W tym przypadku amazońskiego. No to dlaczego?
Przez chwilę. Przez jedną chwilę tam pojechałem i już zostałem. Chwilę, która się wydarzyła i trwała niecałe cztery minuty.
Obudziłem się wcześnie rano do pracy. W Edynburgu. Przed szóstą było, więc zrobiłem sobie mocnej kawy. Usiadłem z nią przed komputerem przejrzeć pocztę i co ciekawego ma dla mnie wujek Youtube. I to wtedy ta chwila wyskoczyła. A właściwie piosenka. Jedna piosenka, która kazała mi do Peru pojechać.
Nie znałem wtedy prawie w ogóle hiszpańskiego. Nic z tej piosenki nie rozumiałem. Zresztą słowa nie były dla mnie ważne. Na słuch i wzrok wyszło mi, że piosenka jest o miłości. Tak to czułem, bo wtedy – przez tę krótką chwilę – zdążyłem się w Peru zabujać. Na odległość.
No i pojechałem. A tam dupa zimna. Mało co zgadzało się z załączonym obrazkiem. Co ja gadam? Nic się nie zgadzało! Nie było we mnie niczego, co mógłbym porównać do tej chwili, gdy z kawą w ręku słuchałem tej piosenki po raz pierwszy.
Były tylko pytania, a pierwsze z nich brzmiało: - Kuźwa, co ja tutaj robię?
A teraz? Teraz takich pytań sobie nie zadaję. Bo wiem, że bez chwil i szczegółów, które tylko czasami dostrzegam, życie nie miałoby sensu.
Gloria Estefan - Hoy (Dziś):
Mam zaznaczone na piersi każdego dnia,
że czas nie pozwolił mi tu być.
Mam wiarę, która dojrzewa.
Idzie ze mną i mnie leczy, odkąd poznałam ciebie.
Mam zgubiony ślad między twoim i moim cieniem.
Który nie pozwala mi kłamać.
Jestem monetą w fontannie.
Ty – moim marzeniem.
Moim pragnieniem, by ożyć.
Mam ten sam poranek i akwarelę pragnącą
zobaczyć cię malującego na niebiesko.
Mam twoją miłość i twoje szczęście.
I stromą dróżkę.
Mam morze po drugiej stronie.
Jesteś moją północą i moim południem.
Dzisiaj zobaczę cię znowu.
Okryję się w twoje ubranie
Szeptaj do mnie w ciszy,
gdy do mnie przyjedziesz.
Dzisiaj znów cię zobaczę.
Rozweselę twój smutek.
Będziemy cieszyć się,
że ta miłość wzrasta.
Ja ta piosenke sluchalem bedac w Chile. I tez sie w niej zakochalem. Ale tylko wwersji oryginalnej. Slyszalem w UK wersje angielska i nie napelniala mnie takim uczuciem, co wersja latynoska. Jezyk hiszpanski ma swoja magie i oprocz tego jest "muy sexy".
OdpowiedzUsuńDices muy sexy? A wiesz, że mi to nie przyszło do głowy :). Magia hiszpańskiego? Jasne, czaruje mnie ten język codziennie. Nie słyszałem "Hoy" w wersji angielskiej. Nie będę jej sprawdzał. Wierzę Ci na słowo, że to nie to, co latynoska :)
OdpowiedzUsuń